Koło nr 5 Małopolskiego ZŻWP im. Krakowskiego Okręgu Wojskowego
Ważne komunikaty
Aktualności
Na Wieczną Wartę....
100. Rocznica Odzyskania Niepodległości
=> Bohaterowie Krakowskiej Niepodległej
Przydatne dokumenty
Przydatne linki
Zamierzenia na kadencję 2021-25
Kontakt
 

Bohaterowie Krakowskiej Niepodległej



Ludwik Stawski w mundurze wachmistrza Żandarmerii Polowej


LUDWIK JÓZEF STAWSKI. LEGIONISTA, ŻOŁNIERZ WP, NAFCIARZ


Gdy w 1914 r. wybuchła I wojna światowa, nie zabrakło entuzjastów, którzy nie wahali się skorzystać z nadarzających się możliwości, by uczestniczyć w walce o poprawę bytu polskiego społeczeństwa. Jednym z nich był Ludwik Józef Stawski.

 

Urodzony 23 sierpnia 1894 r. w podkrakowskim Podgórzu w rodzinie Ludwika i Marii Stawskich, dzieciństwo spędził w luksusowych warunkach. Ojciec Ludwik senior prowadził dobrze prosperującą restaurację przy ul. Lwowskiej 29.

Ludwik Józef Stawski mieszkał wraz z rodziną w kamienicy przy podgórskim Rynku pod numerem 3, dziś już nieistniejącej. Był najmłodszym z dzieci Stawskich. Pierwsze imię otrzymał po ojcu, drugie po dziadku i zapewne także po patronie podgórskiej parafii św. Józefie.

Jako młodzieniec należał do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, w którym krystalizowała się jego patriotyczna postawa. Gdy wybuchła I wojna światowa, porzucił wygodne życie młodego panicza oraz dobrze rokujące perspektywy zawodowej kariery w górnictwie naftowym, by zaciągnąć się do formowanych w Krakowie oddziałów legionowych.

Młody legionista

W chwili wcielenia, 16 (lub 14) sierpnia 1914 r., liczył niespełna dwadzieścia lat. Był blondynem o niebieskich oczach i owalnej twarzy. Miał ukończone sześć klas gimnazjum oraz odbyty w 1912 r. kurs praktyki wiertniczej w kopalni nafty w Borysławiu. Wcielono go do 6. kompanii tworzącego się 2. pułku piechoty (pułk pierwszy Legionów powołał Piłsudski z podległych sobie oddziałów rozkazem wydanym 18 sierpnia 1914 r. w Rykoszynie).

Na przełomie września i października 1914 r. 6. kompanię pod dowództwem Władysława Petrykiewicza, razem z pozostałymi oddziałami, z których formowano 2. pułk, przerzucono pośpiesznie z Krakowa na Węgry. Polacy mieli walczyć z dywizjami kozaków kaukaskich, które przedarłszy się przez Karpaty, szerzyły popłoch i przerażenie wśród ludności cywilnej komitatu Marmaros Sziget.

Kolejne transporty kolejowe z legionistami rzucano bezpośrednio do walki. Wespół z oddziałami węgierskiego pospolitego ruszenia, tzw. grupą gen. Attemsa, oczyszczano teren z rosyjskiej konnicy. Działania te, prowadzone od 6 do 11 października 1914 r., doprowadziły do wyparcia wroga oraz zahamowania masowej ucieczki ludności cywilnej z północnych Węgier.

Młody Stawski zdobywał w tych walkach swoje pierwsze doświadczenia bojowe. Później, brał udział w ciężkich bojach toczonych przez legionistów w Karpatach, już na terenie Galicji. Pod Rafajłową, Zieloną, Nadwórną i Mołotkowem. W styczniu 1915 r. przeniesiono go do kompanii zwanej huculską, formowanej od grudnia 1914 r. z licznie napływających lokalnych ochotników. Kolejny dowódca tegoż oddziału, por. Stanisław Klimecki (w II RP prezydent Krakowa), związany był z Podgórzem, gdzie w 1904 r. zdawał maturę. Jak się można domyślać znał młodego Stawskiego, którego prawdopodobnie ściągnął do siebie na podoficera.

Stawski, otrzymawszy nominację na kaprala, przeszedł z huculską kompanią ciężkie walki m.in. pod Tłumaczem, Kołomyją, Stanisławowem i pod Czerniowcami nad Prutem. Huculi świetnie sprawdzali się w walce, zwłaszcza w służbie patrolowej i na ubezpieczeniach. Niestety z powodu niechęci czynników austriackich nie udało się władzom legionowym w pełni wykorzystać potencjału mobilizacyjnego tradycyjnie przyjaznej Polakom i lgnącej do służby w Legionach ludności huculskiej. Austriacy widzieli Hucułów raczej w oddziałach ukraińskich albo bezpośrednio w ck armii. Nic więc dziwnego, że dowództwo Legionów starało się zacierać odrębność kompanii i obecność lokalnej karpackiej ludności etnicznej w etatach II Brygady, którą formalnie powołano dopiero 8 maja 1915 r.

12 maja 1915 r., w czasie walk nad Prutem, dowódca kompanii por. Klimecki dostał się do rosyjskiej niewoli. Oddział prawdopodobnie przestał wtedy ostatecznie istnieć jako odrębna jednostka. Stawskiego trzy dni później przydzielono do 2. szwadronu kawalerii legionowej, pod dowództwem legendarnego rotmistrza Zbigniewa Dunin-Wąsowicza.

To było zapewne spełnieniem marzeń młodzieńca, bo służbę w kawalerii traktowano w Wojsku Polskim jako szczególny przywilej. Wielu chciało go dostąpić, rezygnując nawet z posiadanego dotychczas stopnia wojskowego. Tak też było z młodym Stawskim, który złożywszy przysługujący mu w kompanii huculskiej stopień kaprala, musiał zaczynać w nowej formacji jako zwykły ułan.

Dowódca 2. szwadronu Zbigniew Dunin-Wąsowicz został wkrótce awansowany na komendanta nowo sformowanego dywizjonu ułanów, zwanego potem „Karpackim”, w skład którego wchodziły szwadrony drugi i trzeci. Niestety, niedługo potem, 13 czerwca 1915 r., rotmistrz poległ w szarży pod Rokitną, w której zginęło lub zostało rannych większość ludzi ze stanu 2. szwadronu. Na 71 ułanów poległo 16, zaś rannych zostało 30. Koni ubito 24, zraniono 22. Straty byłyby jeszcze większe, gdyby rotmistrz nie skierował tuż przed atakiem dziewięciu osób na boczny patrol, ratując ich przed rzezią, którą przygotowała polskim ułanom koncepcja austriackiego sztabowca.

Stawski nie brał udziału w tragicznej szarży. Być może odbywał dopiero coś w rodzaju służby przygotowawczej. Możemy się jedynie domyślać, że jako świeżo upieczonego ułana, z miesięcznym zaledwie stażem, nie skierowano go do ataku na umocnione pozycje rosyjskiej piechoty, gdzie drugi szwadron został praktycznie wybity, zaś trzeci ocalał jedynie dzięki temu, że dowódca dywizjonu nie skierował go bezpośrednio do akcji.

Stawski w szeregach 2. szwadronu przeszedł kampanię besarabską i wołyńską 1915 r. Wkrótce awansowano go na patrolowego. 25 marca 1916 r. trafił do sztabu 2. Pułku Ułanów, gdzie prawdopodobnie służył jako łącznik, względnie członek ochrony.

Po rozwiązaniu Legionów przez państwa centralne i utworzeniu Polskiego Korpusu Posiłkowego, Stawski został skierowany do żandarmerii otrzymując stopień tytularnego kaprala. Służy tam pod dowództwem rtm. Okułowicza aż do 15 lutego 1918 r., gdy polskie oddziały – dotychczas wierne Austriakom – zbuntowały się na wieść o krzywdzących Polskę porozumieniach brzeskich zawartych przez państwa centralne z Ukraińcami.

Stawski został ujęty w czasie przedzierania się przez linię frontu pod Rarańczą, gdy parto na wschód próbując połączyć się z polskimi formacjami w armii rosyjskiej. Aresztowano go i internowano. Podobny los spotkał jego kolegów, gdyż polska żandarmeria, znajdując się dość daleko od linii frontu, nie zdołała się przebić i została otoczona przez wojska dotychczasowego protektora.

Stawski trafił do obozu internowania w Saldobosz na Węgrzech. Po pewnym czasie, jako poddanego austriackiego rodem z Galicji, wcielono go bezpośrednio do ck armii i odesłano na front włoski. W sierpniu 1918 r. zdezerterował w Udine i podążył do Warszawy. Tam zaciągnął się do istniejącej jeszcze Polskiej Siły Zbrojnej. Służył w niej do rozpadnięcia się monarchii austro-węgierskiej.

W odrodzonym Wojsku Polskim

4 listopada 1918 r. wcielono go jako ochotnika do Żandarmerii Wojskowej przy Dowództwie Okręgu Generalnego Kraków. 3 lutego 1919 r. został przeniesiony do Ekspozytury Żandarmerii Polowej w Białymstoku. Jako żandarm brał udział w walkach z bolszewikami. Uczestniczył m.in. w odwrocie polskich wojsk spod Bobrujska, gdzie został kontuzjowany. Gwałtowny podmuch powietrza po eksplozji spowodował u niego paraliż lewej strony ciała, który ustąpił dopiero po zabiegach rehabilitacyjnych.

Z Bobrujska oddział żandarmerii, w którym służył Stawski – dowodzony przez rtm. Stanisława Sitka (w okresie międzywojennym szefa Centrum Wyszkolenia Żandarmerii, zamordowanego w 1940 r. przez Sowietów w Twerze i pogrzebanego w Miednoje) – cofał się wraz z polskim frontem aż pod Warszawę. Służba w tym okresie była szczególnie trudna. Odwrót pod naporem wroga zawsze sprzyja powstawaniu wśród żołnierzy negatywnych zjawisk, którym to żandarmeria musi przeciwdziałać. O wiele łatwiej było w czasie kontrofensywy, gdy morale rosło w miarę wypierania wroga z granic ojczyzny.

Po zawieszeniu broni, w październiku 1920 r. oddział, w którym służył stacjonował na linii demarkacyjnej w rejonie miejscowości Stołpce na Nowogródczyźnie. Później przeniesiony został do Baranowicz. 1 kwietnia 1921 r., już po podpisaniu traktatu pokojowego, Stawskiego w uznaniu zasług mianowano podoficerem zawodowym w stopniu wachmistrza. Dawało mu to podstawy do pozostania w wojsku na stałe, jednak 6 lutego 1922 r., już w okresie demobilizacji, został na własną prośbę bezterminowo urlopowany, przechodząc do cywila.

A jednak nafta

Za udział w walkach Stawskiego podano do odznaczenia krzyżem Orderu Virtuti Militari, który jednak nie został mu przyznany. Otrzymał natomiast od państwa nadział ziemi, z czego jednak nie skorzystał. Wrócił do pracy w górnictwie naftowym. Ta gwałtownie rozwijająca się dziedzina przemysłu potrzebowała fachowców i dawała dobre perspektywy na przyszłość.

23 listopada 1929 r. ożenił się z młodszą o osiem lat Karoliną Czoch. Ślub odbył się w Bieczu, gdzie przyrodni brat żony, Andrzej Piękoś, prowadził restaurację. Małżeństwo mieszkało początkowo w budynku należącym do kopalni nafty w miejscowości Potok kolo Krosna. Później Stawscy przeprowadzili się do wyremontowanego domu rodziców Karoliny w tej samej miejscowości. W domu tym Ludwik prowadził niewielki punkt sprzedaży wyrobów tytoniowych, tzw. trafikę, dającą dodatkowe źródło dochodu.

W swej podstawowej pracy doszedł do funkcji dozorcy ruchu i kierownika kopalni nafty w miejscowości Potok. Przed wybuchem wojny w 1939 r. kierował magazynem rafinerii w Jedliczu. Do dzisiaj pozostały po nim fotografie dokumentujące, jak pracowali w okresie międzywojennym nafciarze, czerpiąc surowiec ze złóż, które dziś eksploatowane są przez PKN Orlen.

Po przejściu do cywila Stawski uczestniczył czynnie w działalności kombatanckiej. Brał udział w życiu Związku Legionistów w Borysławiu, a później w Krośnie. W końcu, osiadłszy się na stałe w Potoku, założył wspólnie z niejakim Ablewiczem koło związku byłych legionistów w Jedliczu. 8 sierpnia 1926 r. uczestniczył w V zjeździe dawnych legionistów w Kielcach, a 11 listopada 1928 r. był członkiem krośnieńskiej delegacji Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, uczestniczącej w uroczystościach w Warszawie.

Zarządzeniem Prezydenta RP z 17 września 1932 r. został odznaczony Krzyżem Niepodległości, zaś 15 listopada 1933 r. została mu przyznana Odznaka Pamiątkowa Więźniów Ideowych z lat 1914-1921, przysługująca w związku z pobytem w 1918 r. w obozie internowania w Saldobosz.

Zmarł 20 lipca 1940 r. na suchoty wynikłe z przeziębienia grypy. Pochowano go na cmentarzu w Jedliczu. Pozostawił żonę i kilkuletnią córeczkę Izabelę.

Tekst Ryszard Ziobroń

 




Tablica nagrobna rodziny Stawskich na cmentarzu w Jedliczu





Odznaki pamiątkowe Ludwika Stawskiego







Dyplomy honorowe Ludwika Stawskiego



„KASPER WOJNAR – DZIAŁACZ PATRIOTYCZNY, WIĘZIEŃ X PAWILONU, LEGIONISTA, OFICER NIEPODLEGŁEJ POLSKI, POWSTANIEC ŚLĄSKI, LITERAT, WYDAWCA, KSIĘGARZ – BOHATER DWÓCH OJCZYZN  KRAKOWA I JEDLICZA”

 „Dzieje każdego narodu kształtowane są przez pokolenia. Każda generacja wnosi do wspólnego dziedzictwa własny wkład, czerpiąc ze zgromadzonego wcześniej dorobku. Jedni dają więcej, inni mniej. Bywa, że bieg historii podążając splotem wydarzeń nabiera na pewnych odcinkach szczególnego pędu, stwarzając wybranym pokoleniom warunki sprzyjające do podejmowania postaw heroicznych.

W nurcie dziejów płyną pospołu jednostki obojętne oraz obdarzone szczególną wrażliwością na problemy i wyzwania współczesnego im czasu. I chociaż tych pierwszych jest z reguły więcej to właśnie ci ostatni nadają epoce swoisty wymiar, pozostawiając po sobie pamięć czynów, które nie deprecjonują się z czasem,
a wręcz przeciwnie, po latach nabierają szczególnej wartości. Dzieje się tak dlatego, że dokonane zostały w przekonaniu i intencji, by złożona ofiara pomogła przyszłym pokoleniom żyć lepiej i piękniej, w kraju uwolnionym od ucisku i przemocy obcych”.

My byli żołnierze Krakowskiego Okręgu Wojskowego, zrzeszeni w Związku Żołnierzy Wojska Polskiego, Koło nr 5 im KOW, świadomi zasług i dumni z dokonań poprzednich pokoleń żołnierzy, ceniący ponad nad wszystko służbę dla Ojczyzny,
  z okazji 100. Rocznicy odzyskania niepodległości, wystąpiliśmy
z  inicjatywą,  upamiętnienia osób wyjątkowych, często zapomnianych, a  niezwykle zasłużonych w dziele  odzyskiwania niepodległości w 1918 roku.

W roku, 100. rocznicy odzyskania niepodległości,  wnioskowaliśmy do MON,
o pośmiertne, symboliczne mianowanie na wyższe stopnie wojskowe wybranych
i niekwestionowanych symbolicznych bohaterów,  zasłużonych
w procesie  odzyskiwania niezawisłej państwowości w 1918 roku w Garnizonie Kraków. Przyświecał nam cel upamiętnienia zapomnianych bohaterów i doniosłych wydarzeń historycznych, których rocznice, obchodziliśmy w 2018 roku.  

Po dokonaniu szczegółowej analizy, przedstawiliśmy trzech oficerów wyróżniających się działalnością niepodległościową i patriotyczną w Garnizonie Kraków w 1918 r. w tym podpułkownik artylerii Kaspera Wojnara.

Wojnar Kasper, urodził się 3 stycznia 1871 r. w Borku (obecnie Jedlicze), pow. Krosno. Uczęszczał do jasielskiego gimnazjum. Był jednym z najwybitniejszych członków powstałej tu około 1880 r. tajnej organizacji „Związek Żurawów”, „Orła Białego” czy „Ligi Narodowej”. Po zdaniu matury w czerwcu 1893 r. udał się do Krakowa. Podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na Wydziale Prawa. Jednocześnie zaangażował się w struktury tajnych akademickich organizacji niepodległościowych. Największe zasługi dla niepodległości Polski położył przez opracowywanie i kolportaż pism patriotycznych tzw. „bibuły” do zaboru rosyjskiego, w szczególności do Warszawy.    W działalność tę zaangażowany był
w latach 1894 – 1899 r.,  wielokrotnie przewożąc, ważne odezwy, czasopisma
i broszury. Podczas jednego z transportów został zatrzymany przez  żandarmów carskich w Lublinie i w dniu 3 maja 1899 r. przewieźli go do X pawilonu w Cytadeli Warszawskiej, a potem na „Pawiak”, gdzie przebywał 9 miesięcy. Wyszedł na wolność dzięki interwencji Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim, które upominało się o niego jako poddanego austriackiego. 
Książki i broszury patriotyczne wydawane przez Kaspra Wojnara.

W czasie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim jako ochotnik odbył przeszkolenie wojskowe w  korpuśnym pułku artylerii w Przemyślu. Pomyślnie zdał egzamin oficerski otrzymując stopień ogniomistrza kadeta. Po wybuchu wojny 8 sierpnia 1914 r. wstąpił Kasper Wojnar do Legionów Polskich. Służył początkowo w piechocie, później otrzymał stanowisko w tworzącej się jednostce  artylerii zgodnie
z wcześniejszym przygotowaniem wojskowym.

Po sformowaniu artylerii legionowej (utworzono 5 baterii),  w Przegorzałach (Kraków) i po otrzymaniu 20 armatek górskich wz. 1875, 30 września 1914 r. Kasper Wojnar
w składzie II Brygady Legionów na czele 3 baterii artylerii polowej, Legionów Polskich 
 wyruszył z Krakowa na front karpacki w północnych Węgrzech. Tam po ćwiczeniach odbytych w Kirlihza i po zdaniu egzaminu ogniowego, 12 października 1914 r. otrzymał nominację na podporucznika i dowódcę 3. baterii artylerii polowej. 

W Karpatach poza dowodzeniem baterią realizował szkolenie i ćwiczenia z kadrą
i żołnierzami baterii. W dniach 10 - 20 stycznia 1915 r. 3. bateria przeszła chrzest ogniowy w bitwie pod Kirlibabą na pograniczu Węgier i Bukowiny. W czasie zawziętych walk dowódca Kasper Wojnar umiejętnie kierując ogniem  artylerii legionowej złamał opór nieprzyjaciela. 22 stycznia 1915, po wygranej bitwie pod Kirlibabą, komendant Legionów Polskich, gen. broni Karol Durski – Trzaska  awansował Kaspra Wojnara na porucznika Legionów. Za te działania 3. bateria, została wyróżniona rozkazem komendy legionów:

„Wyrażam najwyższe uznanie i pochwałę komendy Legionów całej baterii NR III za nadzwyczaj dzielne zachowanie się i okazaną zimną krew pod silnym ogniem nieprzyjaciela w walkach pod  Pap – falva dnia 19 – tego stycznia 1915 r. Za zasługi położone w bitwach pod Pap – falva, które przyczyniły się do zaszczytnego wyróżnienia się baterii NR III, mianuje podporucznika Kaspra Wojnara, komendanta wyżej wymienionej baterii, porucznikiem, z odznakami X rangi, zaś chorążego tejże baterii Bolda Jana podporucznikiem z  odznakami XI rangi. Durski , marszałek polny”.

W służbie legionowej pozostał Wojnar przez cały czas istnienia legionów pracując pod w komisji regulaminowej i artyleryjskiej. Był współtwórcą i pierwszym komendantem podoficerskiej a następnie oficerskiej szkoły artylerii w Rembertowie. Po wybuchu 3. Powstania śląskiego, na własna prośbę urlopowany z wojska, działał w akcji plebiscytowej na Górnym Śląsku gdzie odegrał wielką rolę, szczególnie w pracy plebiscytowej w której brał czynny udział.
O wybitnych zasługach Wojnara na tym polu świadczy następujący dokument:

„Pan Kasper Wojnar  z Warszawy pracował od sierpnia 1920 r. do 24 marca 1921 r. w Polskim Komitecie Plebiscytowym dla Górnego Śląska. Jako szef wydziału wydawniczego, współpracą swą przy redagowaniu bardzo wielkiej ilości broszur
o odezwach agitacyjnych oddał sprawie narodowej w walce o Kresy Zachodnie bardzo cenne usługi. Pan Wojnar i poza tym brał gorliwy udział w pracy na terenie plebiscytowym wygłaszając przemówienia na licznych wiecach i zebraniach.
Roman Konkiewicz, b. Szef wydz. Org. Polskiego Komisariatu Plebiscytowego”.

22.05.1922 r. Kasper Wojnar opuścił szeregi armii polskiej. Został przeniesiony do rezerwy, zweryfikowany w stopniu podpułkownika ze starszeństwem i 20. lokatą w korpusie oficerów rezerwy artylerii. W latach 1923-1924 posiadał przydział mobilizacyjny w  8 Pułku Artylerii Polowej  w Płocku.
Posiadał następujące odznaczenia: Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari, dwukrotnie Krzyż Walecznych, Krzyż Niepodległości i Srebrny Krzyż Zasługi. 

W okresie Powstania Warszawskiego mieszkał i działał w Warszawie, podczas akcji represyjnej okupanci znaleźli w mieszkanie Wojnarów mundur wojskowy za co rozstrzelali jego rodzinę, a kamienicę wysadzili. Po wojnie Kasper Wojnar otrzymał mieszkanie w Poznaniu gdzie zmarł  2.11.1948 r.
Pochowany w grobie który z czasem stał się  miejscem kolejnych pochówków, więc nie posiadał nawet miejsca na zapalenie symbolicznego znicza.

Tak kończy się historia bohatera, ale nie kończy się pamięć o Nim.

Mimo, że nie otrzymaliśmy odpowiedzi na wniosek o mianowanie pośmiertne ppłk art. Kaspra Wojnara na stopień pułkownika, idea upamiętnienia tak zasłużonego oficera nie upadła. Postanowiono rozpocząć starania aby ufundować i postawić  obelisk, jednocześnie - grób symboliczny, w miejscu jego urodzenia w Jedliczu.

Działania te przyniosły pozytywny skutek i w rok po 100. rocznicy odzyskania niepodległości i w 71. rocznicę śmierci naszego bohatera, w dniach 26 – 28.04. 2019 r. w Jedliczu odbyły się uroczystości poświęcone Kasprowi Wojnarowi. Odbyła się promocja książki „Kasper Wojnar – Ze wspomnień i przeżyć (1888 – 1908) i odsłonięcie pamiątkowego obelisku poświęconego pamięci człowieka który tak wiele dokonał, a tak mało otrzymał.

Podczas uroczystości prezes Koła nr 5 im Krakowskiego Okręgu Wojskowego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego, Marek Kołacz, przekazał na ręce władz samorządowych miasta Jedlicze, Złoty Krzyż z Gwiazdą ZŻWP, przyznany przez Zarząd Główny, dzięki staraniom oficerów Koła nr 5 i Małopolskiego Wojewódzkiego Zarządu ZŻWP. Podczas wręczania odznaczenia prezes Koła im Krakowskiego Okręgu Wojskowego  powiedział:

 „Pułkowniku Wojnar, Kasprze, urodziłeś się w Polsce zniewolonej, Polskę niepodległa wywalczyłeś, zmarłeś w Polsce zależnej, ale pamięć Ci należna, została przywrócona  w Polsce,
w  Wolnej Polsce, i symbolicznie powróciłeś do Ziemi Rodzinnej z skąd wyszedłeś”


 

Na zdjęciu od prawej: prof. Zdzisław Łopatkiewicz, autor książek i opracowań o Kasprze Wojnarze, prezes Koła ZŻWP  im KOW Marek Kołacz i dyrektor Biblioteki Miejskiej im Kaspra Wojnara Elżbieta Kochańska.

 Obecność pamięci Kaspra Wojnara w Jedliczu stała się faktem przez ufundowanie pamiątkowego obelisku z  urną ziemi z grobu w Poznaniu, wydanie kilku opracowań
i książek o Kasprze Wojnarze oraz nadanie imienia wielkiego patrioty Bibliotece Miejskiej. Tym samym współcześni docenili jego działalność i zasługi jakie położył
w dziele odzyskiwania niepodległości i dla polskiej kultury.  Na ścianie biblioteki wbudowana jest tablica pamiątkowa z wizerunkiem Kaspra Wojnara.

Osoba o tak dużych zasługach w krzewieniu patriotyzmu, gdy kraj nasz znajdował się pod zaborami, zasługuje na jej szczególne docenienie i uhonorowanie.  Jego różnorodna w formie działalność,  od wczesnych lat młodości  i konsekwentnie przez całe życie, służyła krzewieniu polskości zasługuje na szczególne uznanie.
Nie sposób, w tak krótkim artykule wymienić wszystkie zasługi tego wybitnego człowieka, legionisty, patrioty i literata.

Już tylko te wspomniane dowodzą jego poświęcenia i szlachetności charakteru, oraz  czynią godnym Kaspra Wojnara nadania pośmiertnie odznaczenia naszego związku.  




ZAPOMNIENI BOHATEROWIE ODZYSKIWANIA NIEPODLEGŁOŚCI W 1918 R.

Kasper Wojnar

             

Kasper Wojnar

Urodził się 3 stycznia 1871 r. w Borku, pow. Krosno. Pochodził z rodziny włościańskiej. Sztuki pisania i czytania nauczył się w domu rodzicielskim. Księża w Jedliczu – proboszcz Edward Janicki i wikariusz Jan Szura zwrócili uwagę na niepospolite zdolności Wojnara i namówili rodziców do wysyłania go na naukę do Jasła. Już w szkole ludowej utrzymywał się z lekcji zarabiając u burmistrza Koralewskiego w Jaśle 2 złr. miesięcznie. Później uczęszczał do jasielskiego gimnazjum. Był jednym z najwybitniejszych członków powstałej tu około 1880 r. tajnej organizacji „Związek Żurawów”. Przybierała ona i inne nazwy np. „Orła Białego” czy „Ligi Narodowej”, aby zmylić czujność policji austriackiej. Celem było wyzwolenie narodowe.

Po zdaniu matury w jasielskim gimnazjum w czerwcu 1893 r. udał się do Krakowa. Podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zaangażował się w struktury tajnych akademickich organizacji niepodległościowych. Rozwijał również działalność wśród młodzieży rzemieślniczej pozyskując ją do pracy dla Polski i jej niepodległości.

W 1894 r. w setną rocznicę insurekcji warszawskiej, Kasper Wojnar wydrukował nadesłany z Warszawy tekst tajnej odezwy w drukarni „Nowin Raciborskich” Józefa Rostka. W tym samym roku rozpoczął edycję „O Naczelniku Kościuszce”. Również w roku 1894 wydał swój pierwszy kalendarz pod tytułem „Gospodarz”. Przez szereg lat w wydawnictwie „Kościuszki” wydał 56 swoich dziełek i broszur o łącznym nakładzie półtora miliona egzemplarzy oraz sześćset tysięcy kalendarzy. Zebrał też w trzech arkuszach druku pieśni narodowe, które w 32 wydaniach rozeszły się w milionach egzemplarzy. W latach1896 – 1898 redagował, a później przez dłuższy czas współredagował „Polaka” z dodatkiem „Gwiazdka” przeznaczonym dla dzieci. Pisma te, przeznaczone do nielegalnego kolportażu w zaborach rosyjskim i pruskim, oddały ogromne usługi sprawie ojczystej, przyczyniając się w dużym stopniu do uświadomienia narodowego polskiego ludu.

Pracował też Wojnar w Czytelni Akademickiej i był jej prezesem w roku 1895. Przez kilkanaście lat należał do Zarządu Głównego Towarzystwa Szkoły Ludowej piastując w nim przez 4 lata urząd sekretarza.

Największe zasługi dla niepodległości Polski położył przez przenoszenie „bibuły”. W tę działalność zaangażowany był w latach 1894 – 1899. Przewoził wielokrotnie, każdego roku w tzw. „ornatach” na sobie ważne odezwy, czasopisma i broszury, aby zaś nie wzbudzić podejrzenia, jeździł przez Katowice, Sosnowiec, czasem przez Toruń – Aleksandrów, to znowu przez Brody – Radziwiłłów. Zajmował się też transportem „bibuły” przy pomocy przemytników w Zagłębiu Dąbrowskim i Lubelskiem.

Podczas jednego z transportów ujęli go żandarmi rosyjscy w Lublinie i w dniu 3 maja 1899 r. przewieźli go do X pawilonu w Cytadeli, a potem na „Pawiak”. Przesiedział tu 9 miesięcy. Wyszedł na wolność dzięki interwencji Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim, które upominało się o niego jako poddanego austriackiego.

W domu Wojnara w Krakowie było „biuro paszportowe” i „wytwórnia ornatów”. Oboje z żoną, która mu dzielnie pomagała w pracy, zajmowali się sprawami unitów i udzielali pomocy młodzieży bojkotującej szkoły rosyjskie, tłumnie studiującej podówczas na uniwersytecie w Krakowie.

Jedną z bardzo chlubnych kart pracy Wojnara to wydawnictwo przepięknych, bogatych w treść i formę kalendarzy. Kalendarze: „Gospodarz”, „Polak”, „Kalendarz Mariański” i „Kalendarz Powszechny”, zawierające wyjątki z najlepszych naszych pisarzy, mówiąc o najważniejszych zagadnieniach życia narodowego, gospodarczego i społecznego, owiane wielkim i gorącym uczuciem patriotyzmu, wyrażały dobro i piękno, a zarazem budziły ducha patriotycznego. Były również miłą i pożyteczną lekturą wszystkich Polaków.

Po wybuchu wojny wstąpił Wojnar 8 sierpnia 1914 r. w 44 roku życia do Legionów. Służył początkowo w piechocie. Później przeniósł się do artylerii.

Po uformowaniu się artylerii legionowej w Przegorzałach i po otrzymaniu 20 armatek górskich, model z roku 1875, których utworzono 5 baterii, wyruszył Kasper Wojnar wraz z 3 bateriami do II brygady Legionów na front karpacki i w północnych Węgrzech. Tam po ćwiczeniach odbytych w Kirlihza i po egzaminie otrzymał nominację na podporucznika i dowódcę baterii 12 października 1914 r.

 

7 cm armatka górska wz. 1875               tablica pamiątkowa w byłych koszarach w Przegorzałach
                                                           ufundowana w 25. rocznicę (1939) wymarszu 1. pułku na front 

W Karpatach poza frontem sformował i wyćwiczył trzecią baterię 10 i 20 stycznia 1915 r. Bateria ta przeszła chrzest ogniowy pod Kirlibabą na pograniczu Węgier i Bukowiny. W czasie zawziętych walk w Pap – falva pod Kirlibabą umiejętnie kierował ogniem artylerii legionowej łamiąc opór nieprzyjaciela. Później bateria, którą dowodził Kasper Wojnar, została wyróżniona rozkazem komendy legionów:

„Wyrażam najwyższe uznanie i pochwałę komendy Legionów całej baterii NR III za nadzwyczaj dzielne zachowanie się i okazaną zimną krew pod silnym ogniem nieprzyjaciela w walkach pod  Pap – falva dnia 19 – tego stycznia 1915 r. Za zasługi położone w bitwach pod Pap – falva, które przyczyniły się do zaszczytnego wyróżnienia się baterii NR III, mianuje podporucznika Kaspra Wojnara, komendanta wyżej wymienionej baterii, porucznikiem, z odznakami X rangi, zaś chorążego tejże baterii Bolda Jana podporucznikiem z  odznakami XI rangi. Durski, marszałek polny”.

Luty 1915 r. bateria dostaje nowe działa 8 cm lekkie armaty polowe wz. 1905

W służbie legionowej pozostał Wojnar przez cały czas istnienia legionów pracując pod koniec w komisji regulaminowej i artyleryjskiej. W tym czasie napisał również zwięzłą historię Polski, która w akcji plebiscytowej na Górnym Śląsku odegrała wielką rolę. W pracy plebiscytowej brał czynny i żywy udział. Ta dziedzina pracy nie była mu obca, ponieważ już od 25 lat współpracował z działaczami narodowymi na Górnym Śląsku, zwłaszcza z dr Józefem Rostkiem, redaktorem „Nowin Raciborskich”. O wybitnych zasługach Wojnara na tym polu świadczy następujący dokument:

„Pan Kasper Wojnar z Warszawy pracował od sierpnia 1920 r. do 24 marca 1921 r. w Polskim Komitecie Plebiscytowym dla Górnego Śląska. Jako szef wydziału wydawniczego współpracą swą przy redagowaniu bardzo wielkiej ilości broszur o odezwach agitacyjnych oddał sprawie narodowej w walce o Kresy Zachodnie bardzo cenne usługi. Pan Wojnar i poza tym brał gorliwy udział w pracy na terenie plebiscytowym wygłaszając przemówienia na licznych wiecach i zebraniach. Roman Konkiewicz, b. Szef wydz. Org. Polskiego Komisariatu Plebiscytowego”.

Wojnar poświęcał tej pracy od 8 do 16 godzin dziennie. W roku 1922 opuścił szeregi armii polskiej, a przy weryfikacji w uznaniu zasług otrzymał rangę podpułkownika. Posiadał następujące odznaczenia: Virtuti Militarii, dwukrotnie Krzyż Walecznych, Krzyż Niepodległości i Srebrny Krzyż Zasługi. Kacper Wojnar był nie tylko żołnierzem - artylerzystą i dowódcą baterii, był również współtwórcą szkolnictwa wojskowego. Był załorzycielem i pierwszym komendantem podoficerskiej a póżniej Oficerskiej Szkoły Artylerii w Rembertowie, którą również ukończył. Z wojska wystąpił dlatego, by wrócić do umiłowanej pracy oświatowej. Po wystąpieniu z wojska w 1922 r.,założył księgarnię w Warszawie i przystąpił do wznowienia wydawania swych znakomitych kalendarzy. W okresie Powstania Warszawskiego działał w konspiracji, w jego mieszkaniu okupanci znależli mundur wojskowy, więc w odwecie rozstrzelano jego rodzinę a mieszkanie wysadzono. Zmarł w Poznaniu w 1948 r., gdzie mieszkał po wojnie, pochowany w bezimiennej mogile.

                          

Książki wydawane przez Kaspra Wojnara, a także kalendarze trafiały pod strzechy. Regularnie zasilały księgozbiory bibliotek Towarzystwa Szkół Ludowych. Wyrównywały one poziom kultury wsi i upowszechniały wśród wiejskich czytelników dobra kultury narodowej.

Obecność pamięci Kaspra Wojnara w Jedliczu stała się faktem przez nadanie imienia wielkiego księgarza Bibliotece. Tym samym współcześni docenili jego działalność i zasługi jakie miał dla polskiej kultury i swojej małej ojczyzny Jedlicza. Na ścianie biblioteki wbudowana jest tablica pamiątkowa z wizerunkiem Kaspra Wojnara.

Zmarł w Poznaniu 02.11.1948 r. – spoczął w bezimiennym grobie. 

Tak kończy się historia Bohatera.

Kpt. Antoni STAWARZ

31 października 1918 roku Kraków został oswobodzony po latach zaborów. Miało to wielkie znaczenie nie tylko militarne, ale przede wszystkim moralne. Wydarzenia krakowskie wpłynęły decydująco na całą akcję w Galicji Zachodniej. W wyniku udanego przewrotu w Krakowie i Małopolsce Zachodniej udało się zabezpieczyć i przejąć dla wolnej ojczyzny wszelkie dobra zgromadzone przez zaborców, m.in. magazyny wojskowe, zaopatrzeniowe, żywnościowe, koszary i inne obiekty wojskowe czy cywilne wraz z wyposażeniem.

      

Kpt. Antoni Stawarz, 1919 r.
Fot. ze zbiorów Muzeum historycznego Miasta Krakowa.

Krzyż Wyzwolenia – odznaka pamiątkowa Związku Uczestników Oswobodzenia Krakowa
31 października 1918 r.
Ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Na ten moment przygotowywało się wiele krakowskich ośrodków konspiracyjnych, ale dopiero determinacja kilku młodych oficerów na czele z por. Antonim Stawarzem, sprawiła, że osiągnięto wymarzony cel. Dzięki ich zdecydowaniu i, co bardzo rzadkie w naszej historii, przemyślanemu planowi działania, obeszło się bez zbędnej walki, narażania młodzieży, zniszczeń, śmierci bohaterów.

 Antoni Stawarz urodził się 4 stycznia 1889 r. w Tuchowie. Maturę zdał w 1910 r. w Nowym Sączu. Studia prawnicze rozpoczął w Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie I wojny światowej służył w austriackim 57 pułku piechoty, walcząc na różnych frontach. W 1917 r. został awansowany do stopnia porucznika. Był jednym z ogromnej rzeszy Polaków, którym przyszło walczyć przymusowo w szeregach armii zaborczych.

W sierpniu 1918 roku por. Stawarz wraz z kompanią otrzymał rozkaz wyjazdu do Krakowa, do koszar przy ul. Kalwaryjskiej w Podgórzu. Tam objął dowództwo plutonu ciężkich karabinów maszynowych przy batalionie asystencyjnym 93 pułku piechoty. Zameldował się w koszarach 1 września. Zamieszkał stosunkowo niedaleko, mianowicie powyżej Rynku Podgórskiego, przy pl. Lasoty 3, w willi Marii Wisłockiej.

Wcześniej założył w macierzystym pułku wśród Polaków tam służących siatkę konspiracyjną. Jego głównymi pomocnikami byli: ppor. Ignacy Śnigowski, ppor. Jan Banach, plutonowy Zapart. Pozyskał także ppor. Franciszka Pustelnika z 56 pułku piechoty stacjonującego w koszarach przy ul. Wielickiej.

Nawiązał też, dzięki rodzinie, kontakty z kolejarzami ze stacji w Płaszowie. W sąsiednim Prokocimiu mieszkał jego brat Stefan Stawarz oraz siostra Franciszka z mężem Wojciechem Cholewą. Brat i szwagier byli pracownikami kolejowymi w Płaszowie. W Prokocimiu też działał nieformalny oddział kierowany przez Józefa Badziocha, którego także pozyskał do konspiracji.

Należy podkreślić, że oddział zmobilizowany przez por. Stawarza był wówczas jedyną realną siłą zbrojną w Krakowie, przygotowaną do wystąpienia przeciw Austriakom.

28 października 1918 roku w sali rady miejskiej krakowskiego magistratu (Pałac Wielopolskich) przy pl. Wszystkich Świętych zebrali się na wspólnym posiedzeniu posłowie do Sejmu Krajowego oraz Rady Państwa i utworzyli Polską Komisję Likwidacyjną. W podjętej uchwale stwierdzono, że ziemie będące dotąd pod zaborem austriackim należą do państwa polskiego. Stopniowo władzę Komisji uznawały różne urzędy i instytucje. 30 października odbył się wiec w sali „Sokoła” przy ul. Wolskiej (obecnie ul. Piłsudskiego). Zebrani urzędnicy państwowi i samorządowi uchwalili rezolucję informującą, że uważają się za funkcjonariuszy państwa polskiego i do czasu ustanowienia rządu w Warszawie podporządkowują się Polskiej Komisji Likwidacyjnej.

W tym czasie zamieszkał w Krakowie płk Bolesław Roja, legendarny dowódca 4 pułku piechoty Legionów Polskich. Jego też Komisja Likwidacyjna zatwierdziła na głównodowodzącego mającego się tworzyć polskiego wojska.

Wieczorem 30 października por. Stawarz przedstawił konspiratorom plan działania na dzień następny, poczym udał się do kwatery ppor. Pustelnika. Był tam też obecny por. Hustak, Słowak, który zadeklarował przystąpienie do akcji. Miał przede wszystkim przeciągnąć na stronę spiskowców Czechów służących w Krakowie w oddziałach austriackich.

Następnie, na dworcu kolejowym w Płaszowie, gdzie żołnierze ppor. Pustelnika pełnili służbę przy transportach, Stawarz poinformował, że w Krakowie wybuchła rewolucja, a władzę objął Polski Rząd Narodowy. Żołnierze oderwali bączki, czyli charakterystyczne oznaki austriackich czapek wojskowych i przypięli biało-czerwone kokardki. Włączyli się do akcji zaprzysiężeni kolejarze, wysyłając o godzinie 21 depeszę następującej treści:

„Rewolucja w Krakowie. Rząd Polski objął władzę. Wstrzymać wszystkie transporty, które by chciały wyjechać poza granice kraju, skierować je na Kraków”.

Sztandar Stowarzyszenia Młodzieży Rękodzielniczej „Gwiazda” podarowany pierwszej polskiej warcie na odwachu krakowskim 31 października 1918 r.
Ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Tymczasem w Prokocimiu, około godziny 23.30, rozpoczął akcję oddział Badziocha. Mieszkańcy usłyszeli salwy karabinowe i okrzyki: „Polska powstała!”. Wyciągnięto ukrytą broń, którą rozdawano spiskowcom, przybywali też ochotnicy. Od razu też rozbrojono tamtejszy posterunek żandarmerii austriackiej. Był to pierwszy sukces militarny konspiratorów podczas przewrotu krakowskiego.

31 października 1918 roku, wczesnym rankiem, por. Stawarz włożył do kieszeni płaszcza garść biało-czerwonych kokardek i udał się ze swojego mieszkania do koszar przy ul. Kalwaryjskiej. Przy bramie koszar stał posterunek złożony z żołnierzy czeskich. Na rozkaz Stawarza przybył komendant warty. Odbyła się ostrożna rozmowa. Porucznik wspomniał o wydarzeniach sprzed kilku dni w Czechach i na Morawach, podkreślając pomoc, jakiej udzielili im Polacy – żołnierze armii cesarskiej podczas wystąpienia przeciw rządom Austriaków. Stawarz zapytał, czy może teraz liczyć na pomoc Czechów, a oficer czeski wyraził zgodę. Żołnierze otrzymali kilka kokardek do przypięcia.

Wtedy Stawarz wszedł na teren koszar. Na dziedzińcu spotkał plutonowego Zaparta, z którym udał się do ppor. Ignacego Śnigowskiego. Po cichu zbudził garstkę swoich ludzi. Kazał przynieść z magazynu ostrą broń. Żołnierze zastąpili bączki na czapkach kokardkami narodowymi.

Zaopatrzeni w karabiny, bagnety i granaty ręczne żołnierze z oddziału dowodzonego przez ppor. Śnigowskiego, ukryli się na dziedzińcu koszar. Akcja przebiegła bardzo sprawnie, a zaskoczeni Austriacy zostali aresztowani i osadzeni w wyznaczonych salach. Była godzina 6.30 rano. Koszary zostały opanowane, bez jednego wystrzału.

Niezwłocznie żołnierze zerwali dwugłowego orła austriackiego znad bramy wejściowej. Na jego miejsce zawieszono biało-czerwoną flagę, którą pożyczono z pobliskiego gimnazjum podgórskiego (czyli późniejszego IV Liceum Ogólnokształcącego im. T. Kościuszki przy ul. Zamojskiego). Zdziwieni tym widokiem przechodnie, biegli po znajomych, coraz więcej podgórzan gromadziło się przy ul. Kalwaryjskiej.

Prawie równocześnie z wydarzeniami w koszarach przy ul. Kalwaryjskiej, swoją akcję przeprowadził w koszarach przy ul. Wielickiej ppor. Pustelnik, z którym współdziałali por. Hustak i energiczny por. Ludwik Iwaszko. Teraz, zgodnie z planem, grupy żołnierzy z koszar przy ul. Wielickiej kierowały się na Rynek Podgórski, rozbrajając szeregowych i oficerów, zrywając im bączki z czapek. Rozbroili po drodze batalion wartowniczy w podgórskim budynku sądowym oraz powiatową komendę żandarmerii przy ul. Rękawka. Dołączyły do nich grupy zaalarmowanych cywilów.

Zajęcie odwachu 31 października 1918 r.
 Fot. ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Z kolei oddział ze świeżo zdobytych koszar przy ul. Kalwaryjskiej prowadził na Rynek Podgórski ppor. Śnigowski. Za nimi podążał oddział Czechów. Pełno było rozentuzjazmowanych mieszkańców. Wśród nich uwijały się panie, rozdzielając własnoręcznie wykonane kokardki.

Na Rynku Podgórskim por. Stawarz wygłosił krótkie, żołnierskie przemówienie. Nakazał zorganizowanie marszu, który miał oswobodzić Kraków. Ruszyli w dwóch kolumnach, przekraczając Wisłę dwoma podgórskimi mostami. Sam zaś, powróciwszy do koszar przy ul. Kalwaryjskiej organizował kolejne oddziały z napływających ochotników. Broni było pod dostatkiem. Bardzo pomocni w tych pracach byli mu teraz ppor. Banach oraz ppor. Słowiński. Przybył także i z zapałem wziął się do pracy Zygmunt Honkisz, legionista i peowiak pochodzący z Podgórza.

Pierwszy kolumnę prowadził ppor. Ignacy Śnigowski, z nim szedł oddział czeski por. Hustaka oraz ludność cywilna, maszerując przez Stary Most w stronę Kazimierza. Druga kolumna pod komendą por. Franciszka Pustelnika wraz z por. Ludwikiem Iwaszką oraz oddziałem prokocimskim Józefa Badziocha i grupą ludności cywilnej po przekroczeniu Trzeciego Mostu wkroczyła w ul. Starowiślną.

Po drodze rozbrajano żołnierzy austriackich, zrywano zaborcze symbole, zajmowano budynki rządowe i wojskowe, nawoływano mieszkańców do udziału w manifestacji Wznoszono okrzyki, że powstaje wolna Polska, że upada Austria.

Po dotarciu do Rynku Głównego oddział Śnigowskiego udał się pod gmach Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po wejściu do budynku chodzili od sali do sali wznosząc okrzyki, że Polska powstała. Wkrótce też studenci przyłączyli się do manifestacji. Wyrzucono przez okno duży portret cesarza Franciszka Józefa, który zebrani pod gmachem manifestanci rozerwali na strzępy.

Od strony dworca głównego maszerowała orkiestra kolejarzy spiesząc na Podgórze. Porucznik Iwaszko skłonił orkiestrę, aby przyłączyła się do oddziału i poprowadziła pochód na pl. Matejki pod pomnik Grunwaldzki, grając przy tym pieśni patriotyczne. Pod pomnikiem zebrały się tłumy krakowian. Iwaszko w patriotycznym przemówieniu zachęcił zebranych, do pójścia pod koszary przy ul. Siemiradzkiego, skąd uwolniono zamkniętych przez władze austriackie legionistów, peowiaków oraz obywatele podejrzani o sympatię z nimi.

W pobliskim gimnazjum im. króla Jana III Sobieskiego zajęcia w szkole zostały przerwane, a młodzież gimnazjalna natychmiast zasiliła szeregi pochodu.

Satyryczna klepsydra upamiętniająca śmierć monarchii austriackiej.
Ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

 Wydarzenia w Krakowie przyspieszyły kapitulację władz zaborczych.

Najwyższą władzę wojskową sprawowała Komenda Wojskowa (Militärkommando), mieszcząca się w gmachu przy ul. Stradomskiej 12–14. Na jej czele stał gen. Siegmund von Benigni. On to właśnie miał podpisać akt kapitulacji w imieniu monarchii austriackiej. Gdy doniesiono mu o rozruchach w mieście, próbował natychmiast skontaktować się z Wiedniem. Na próżno. Został zmuszony do przybycia do magistratu, gdzie oczekiwali już przedstawiciele Polskiej Komisji Likwidacyjnej wraz z płk. Roją.

Zajęcie odwachu 31 października 1918 r. Obraz Klemensa Bąkowskiego.
Ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

 Wówczas odbyła się historyczna rozmowa, odnotowana dla potomności przez Klemensa Bąkowskiego:

„Brygadier Roja obejmuje komendę, którą panowie mu oddacie.

- Jak to ? – pyta przygnębiony hr. Benigni.

- Bardzo po prostu – rzekł Roja – Najstarszy oficer polski w każdym oddziale i zakładzie wojskowym odbierze komendę w moim imieniu!

- Ja muszę mieć polecenie z ministerstwa wojny.

- Nie istnieje już – odpowiada hr. Skarbek.

- To od Naczelnej Komendy!

- Za późno ekscelencjo – oświadcza Roja – Panowie będziecie zmuszeni oddać władzę!

Austriacy kapitulują, widząc swą bezsilność i mówią o tekście układu. Roja wychodzi wydać rozkazy, posyła kap. Łuczyńskiego odebrać komendę placu, rozsyła oficerów na posterunki”.

Uroczystości rocznicy oswobodzenia Krakowa 31 października 1936 r. Pośrodku kpt. Antoni Stawarz trzyma szarfę od wieńca.
Fot. ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Podczas rozmów w magistracie nastąpiło zajęcie odwachu przy Wieży Ratuszowej na Rynku Głównym przez osobny oddział wysłany przez por. Stawarza. Odwach krakowski, czyli siedziba głównej warty garnizonu, nie przedstawiał żadnej wartości militarnej. Ale świadomość, że w samym centrum królewskiego Krakowa znajduje się warta wojsk zaborczych, działał bardzo deprymująco. Dlatego jej usunięcie miało ogromne znaczenie symboliczne. Oddelegowany do tego zadania prze por. Stawarza oddział z por. Czesławem Zajączkowskim, ppor. Wilhelmem Stecem i ppor. Janem Gawronem o godz. 11.25 znalazł się przy odwachu. Komendant warty austriackiej nie stawiał oporu. Ppor. Gawron w księdze służbowej napisał pierwszy raport wraz ze wszystkimi nazwiskami żołnierzy „pierwszej warty Najjaśniejszej Rzeczypospolitej”.

Zaraz też otrzymali oni wzruszający dar od Stowarzyszenia Młodzieży Rękodzielniczej „Gwiazda”. Był to sztandar Stowarzyszenia, na jednej stronie ozdobiony okazałym Orłem Białym, a na drugiej wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej.

      

Antoni Stawarz.
Fot. z archiwum Marii Huk.

Zmianie warty towarzyszyły tłumy Krakowian. Wiedzieli, że przeżywają wielkie chwile. Zrządzeniem losu doczekali czasu, kiedy, po tylu nieudanych próbach swoich ojców i dziadów, im przypadł zaszczyt wyrzucenia zaborców z Ojczyzny.

31 października stołeczno-królewskie miasto Kraków było wolne. Dzień 11 listopada 1918 r. przyjęto jako symboliczną datę odzyskania niepodległości przez Polskę.

Wydawać by się mogło, że w II Rzeczypospolitej inicjator spisku, który doprowadził do wyzwolenia Krakowa zrobi błyskotliwą karierę. Nic bardziej mylnego. W tym miejscu warto przytoczyć tylko jeden, ale jakże wymowny fakt: por. Antoni Stawarz został awansowany do stopnia kapitana 1 listopada 1918 roku, czyli dzień po przewrocie. Był to jedyny awans nadany mu przez Rzeczypospolitą.

Przyjmuje się z dużym prawdopodobieństwem, że miała na to wpływ ówczesna sytuacja polityczna. Kraków, miasto skąd do boju w sierpniu 1914 roku wyruszyły pierwsze oddziały strzelców Komendanta Piłsudskiego, został wyzwolony przez spiskowców niezwiązanych z ruchem piłsudczykowskim. Ponadto kpt. Stawarz podczas przewrotu majowego w 1926 roku, w wyniku którego Marszałek Piłsudski doszedł ponownie do władzy i rozpoczęły się rządy tzw. sanacji, opowiedział się po stronie rządowej.

      
        
Antoni Stawarz.                        Grób kpt. Antoniego Stawarza na Cmentarzu Rakowickim 
Fot. z archiwum Marii Huk.                                     (kwatera LXV, rząd 11, grób 39).
                                                                                              Fot. Janusz T. Nowak

Kpt. Stawarz po kampanii ukraińskiej 1918 – 1919 r. i wojnie polsko – sowieckiej 1920 r., służył w 16 pułku piechoty w Tarnowie, od 1927 r. w 78 pułku piechoty w Baranowiczach. Zwolniony został z wojska w 1929 r. Ostatni okres życia związał z Krakowem. Zamieszkał najpierw w Prokocimiu, a od 1935 już w Krakowie. Pracował wówczas jako urzędnik kontraktowy w magistracie.

W okresie II wojny światowej działał w konspiracji. Po wojnie imał się różnych prac. Do kwietnia 1951 r. pracował w Zakładzie Remontu Obrabiarek w Zabierzowie jako magazynier, dalej w Krakowskich Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego przy ul. Wielickiej.

Zmarł 19 października 1955 r. i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim (kwatera LXV, rząd 11, grób 39).

Pisząc we wspomnieniach o dniu 31 października 1918 r. odnotował:

„Byłem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy, bodajże jeden raz w życiu!”

Fragmenty pamiętnika

 Wspomnienie kpt. Antoniego Stawarza sceny rozgrywającej się w willi p. Marii Wisłockiej (obecnie pl. Lasoty 3) 30 października 1918 r., w dniu poprzedzającym akcję oswobodzenia Krakowa.

Willa przy Placu Lasoty, gdzie stacjonował por. Stawarz.
Fot. Paweł Kubisztal.

Udałem się zaraz na kwaterę. Bez żadnych wyjaśnień dałem mojej gospodyni około 200 koron, prosząc, by za to nakupiła kokardek narodowych w jak największym sekrecie. P. Wisłocka w pierwszej chwili osłupiała, na co tyle kokardek potrzebuję.

„Potrzebne mi są dla moich ludzi, a noc i dlaczego to powiem pani we właściwym czasie. Proszę mi kupić również czapkę legionową”.

Zrozumiała od razu. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Ubiera się i bez słowa szybko wychodzi na sprawunek. Nie poszedłem do koszar. Czekałem na jej powrót. Trwało to niemal dwie godziny. Przyszła obładowana wstążkami o barwach narodowych. Kokardek nie mogła w takiej ilości dostać. Zdecydowała się więc na kupno wstążek, z których panie miały zrobić kokardki. Będzie to taniej i więcej. Przyniosła mi również czapkę legionową. Z ekonomii p. Wisłockiej byłem zadowolony. Liczyłem, że teraz starczy kokardek dla ludzi moich i Pustelnika. P. Wisłocka gorliwie zabrała się do rzeczy. Z własnych pieniędzy kupiła zapas szpilek, gdyż moich nie wystarczyło. Trudno. Nie mogłem odmówić przyjęcia tego daru. Sama wraz z córką p. Hanią nie wykonałyby tylu kokardek, zapytała więc, czy może inne jeszcze panie zaprosić do współpracy.

„Niech się i inne panie tym ucieszą” mówiła rozradowana.

Zgodziłem się. Poszła po nie z córką. Wkrótce mały salonik mojej gospodyni zaroił się od pań. Przyszła p. inżynierowa Cecylia Knausowa, lokatorka p. Wisłockiej, następnie p. Jadwiga Dobrowolska, córka przemysłowca, pp. Niusia i Oleńka Kryłowskie, za którymi wkrótce zjawiła się ich matka, żona radcy budownictwa magistratu krakowskiego. Krótki ceremoniał zapoznania. Panie spieszą się do roboty. Czeka huk pracy. Zapanował uroczysty podniosły nastrój. Przecież robiono pierwsze kokardki dla pierwszych żołnierzy Polski Niepodległej! I wszystkie panie miały łzy w oczach, gdy przypinały mi na pierś jedną z pierwszych kokardek. Mnie też ogarnęło wzruszenie.

Wspomnienie kpt. Antoniego Stawarza o zajęciu koszar
przy ul. Kalwaryjskiej 31 października 1918 r.

Na polu jest jeszcze ciemno; świt dopiero zaczyna się przedzierać. Jest mglista, zimna szaruga jesienna. Przed kuchnią zaczynają zbierać się żołnierze z tacami po kawę pod nadzorem służbowych kompanii. Wstrzymuję wydawanie kawy i przez służbowych zarządzam alarm batalionu bez broni celem wydania odpowiednich rozkazów, jako oficer inspekcyjny, gdyż zaszły ważne wypadki. Po chwili ludzie wyrwani wprost z łóżek, niezupełnie jeszcze ubrani, trzęsąc się od przejmującego chłodu, zbierają się na wyznaczonych punktach placu alarmowego. Tylko służbowi pilnują swoich rejonów. Raport. Po nim wstępuję na skrzynię przy kuchni, polecam ludziom zbliżyć się i mówię po niemiecku:

„Kazałem się tu wam zebrać, gdyż przyszły bardzo ważne wiadomości, których mam rozkaz wam udzielić. Chciałbym jednak, aby mnie wszyscy dokładnie zrozumieli, więc będę mówił do każdego w jego własnym języku. Niech Niemcy ustąpią na lewo, Słowianie zaś na prawo!”.

Ze stojącego przede mną tłumu wyłoniły się natychmiast dwie różne gromady: na lewo wielka, na prawo mniejsza składająca się z Czechów, Rusinów i Ślązaków. Na polu zrobiło się jasno. Niektórzy niezdecydowani wahali się, dokąd mają się przyłączyć.

„Choćże tu do nas Franta! Od kiedy ty znowu zostałeś Niemcem?” – słyszę jakiegoś Czecha. Podobnie ktoś po polsku woła do niezdecydowanego Ślązaka. Wyjmuję gwizdek służbowy i wydaję jeden, długi, przeraźliwy gwizd. Na ten sygnał wypada ppor. Śnigowski z ludźmi, ukrytymi za barakiem i błyskawicznie wprost otacza zbrojnym kordonem przerażoną gromadę niemiecką. Nie na darmo uczono żołnierzy tej sztuki w celach asystencyjnych. Zastraszeni Niemcy widząc skierowane ku sobie bagnety, zbijają się w gromadę.

Mówię do nich po niemiecku:

To co chciałem wam powiedzieć, powiem wam teraz. Stara Austria wali się w gruzy, a na podstawie zasad prezydenta Wilsona powstają na jej miejscu państwa narodowe. Rewolucja w całym państwie. Polacy w Galicji, nie mogąc się doczekać dobrowolnego opuszczenia ich ziemi przez zaborców, zmuszeni są użyć w tym celu siły. Oznajmiam wam, iż jesteście rozbrojeni. Wasi dawniejsi dowódcy przestali być dzisiaj nimi, a ja z rozkazu Rządu Polskiego obejmuję tu władzę, tj. tu w koszarach na Podgórzu i okolicy”.

Wspomnienie kpt. Antoniego Stawarza z nocy 31 października 1918 r.
w koszarach przy ul. Kalwaryjskiej.

     

Nieistniejące koszary przy ul. Kalwaryjskiej.
Fot. Ze zbiorów Domu Historii Podgórza.

 „Około północy przyprowadził mi wartownik do kancelarii batalionu dwóch cywilów, mających do mnie bardzo ważny interes. […] Jeden z nich nagle przeprasza towarzysza, prosi, by na niego zaczekał, i zwraca się do mnie:

„Panie poruczniku! Znam pańskiego brata i pana jeszcze z Nowego Sącza, gdy pan chodził tam do gimnazjum. Wiem, że pochodzi pan z proletariatu i jest pan synem kolejarza. W najbliższych dniach my, proletariat, uciśniona klasa pracująca, upomnimy się o nasze prawa. Czy pan idzie z nami, czy przeciw nam?”.

Stoi przede mną p. Packan Jan, radca krakowski z ramienia PPS. Poznałem go dopiero w Krakowie. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek z takim nazwiskiem zetknął się w Nowym Sączu. Nie słyszałem go też w kółku rodziny. Skąd, do diabła, jegomość ten tak dobrze poinformowany jest o moich stosunkach rodzinnych? […]

Odpowiadam mu spokojnie z całą stanowczością:

„W wolnej niepodległej Polsce nie będzie klas uciśnionych. Wszyscy Polacy otrzymają należne im prawa. Gdyby ktoś obecnie usiłował w Krakowie wszczynać jaki zamęt, może być pewny, że każę moim żołnierzom do nich strzelać, jak do wściekłych psów, a zaręczam, że ludzie moi rozkaz mój wykonają i strzelać będą!”.

     

Budynek KS Korona stojący w miejscu dawnych koszar.
Fot. Ze zbiorów Domu Historii Podgórza.

Tablica pamiątkowa w miejscu dawnych koszar przy Pl. Niepodległości.
Fot. Paweł Kubisztal.

A. Stawarz, „Gdy Kraków kruszył pęta. Kartki z pamiętnika oswobodzenia Krakowa w 1918 r.”, Kraków 1939, s. 125-126

 
Ludwik Józef Stawski

 Ryszard Ziobroń, Historia jednego żandarma.

 Starym Ojców naszych szlakiem

przez krew idziem ku wolności!

z dawną pieśnią – dawnym znakiem,

my – żołnierze sercem prości – 

silni wiarą i nadzieją,

że tam kędyś, świty dnieją! –

 Józef Mączka, „Starym szlakiem”

  Dzieje każdego narodu kształtowane są przez pokolenia. Każda generacja wnosi do wspólnego dziedzictwa własny wkład, czerpiąc ze zgromadzonego wcześniej dorobku. Jedni dają więcej, inni mniej. Bywa, że bieg historii podążając splotami wydarzeń nabiera na pewnych odcinkach szczególnego pędu, stwarzając wybranym pokoleniom warunki sprzyjające do podejmowania postaw heroicznych. 

 W nurcie dziejów płyną pospołu jednostki obojętne oraz obdarzone szczególną wrażliwością na bolączki i wyzwania współczesnego im czasu. I chociaż tych pierwszych jest z reguły więcej, to właśnie ci ostatni nadają swojej epoce swoisty smak, pozostawiając po sobie pamięć czynów, które nie deprecjonują się z czasem, a wręcz przeciwnie, nabierają po latach szczególnej wartości. Dzieje się tak dlatego, że dokonane zostały w przekonaniu i intencji, by złożona ofiara pomogła przyszłym pokoleniom żyć lepiej i piękniej, w kraju uwolnionym od ucisku i przemocy obcych.

 Poeci legionowi, jak przykładowo Józef Mączka, autor wiersza, którego fragmentu użyto jako motto do artykułu, czy Jerzy Żuławski – w przepięknym, urzekającym w rytmie i treści utworze pt. „Do moich synów”, traktowali kwestię uczestnictwa w walce o wolność Ojczyzny, jako sprawę naturalną i oczywistą. Idea wyrażana w poetyckich strofach stanowiła ekspresję odczuć wielu im współczesnych.

 Kiedy w 1914 r. wybuchła I wojna światowa, w społeczeństwie polskim znalazło się wielu entuzjastów, którzy nie wahali się skorzystać z nadarzających się możliwości, by czynnie uczestniczyć w walce o poprawę bytu dla polskiego społeczeństwa. Jednym z nich był Ludwik Józef Stawski. Urodzony 23 sierpnia 1894 r. w podkrakowskim Podgórzu w rodzinie Ludwika i Marii Stawskich, dzieciństwo spędził w luksusowych warunkach. Ojciec Ludwik senior prowadził dobrze prosperującą restaurację przy ul. Lwowskiej 29. Zamieszkiwał wraz z rodziną w kamienicy przy podgórskim Rynku pod numerem 3, dziś już nieistniejącej. 

 Ludwik Józef był najmłodszym z dzieci Stawskich. Pierwsze imię otrzymał po ojcu, drugie po dziadku i zapewne także po patronie podgórskiej parafii – św. Józefie. Jako młodzieniec należał do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, w którym krystalizowała się jego patriotyczna postawa. Gdy wybuchła I wojna światowa porzucił wygodne życie młodego panicza oraz dobrze rokujące perspektywy zawodowej kariery w górnictwie naftowym, by zaciągnąć się do formowanych w Krakowie oddziałów legionowych.

 W chwili wcielenia, 16 (względnie 14) sierpnia 1914 r., liczył niespełna dwadzieścia lat. Był blondynem o niebieskich oczach i owalnej twarzy. Miał ukończone 6 klas gimnazjum oraz odbyty w 1912 r. kurs praktyki wiertniczej w kopalni nafty w Borysławiu. Wcielono go do 6. kompanii tworzącego się 2. pułku piechoty (pułk pierwszy Legionów powołał Piłsudski z podległych sobie oddziałów rozkazem wydanym 18 sierpnia 1914 r. w Rykoszynie). 

 Na przełomie września i października 1914 r., 6. kompanię pod dowództwem Władysława Petrykiewicza, przerzucono pośpiesznie z placu ćwiczeń w Krakowie, razem z pozostałymi oddziałami, z których formowano 2. pułk, na Węgry. Miały one tam walczyć z rosyjskimi dywizjami kozaków kaukaskich, które przedarłszy się przez Karpaty, szerzyły popłoch i przerażenie wśród ludności cywilnej komitatu Marmaros Siget. 

 Poszczególne transporty kolejowe z legionistami, w miarę napływania, rzucano bezpośrednio do walki. Wespół z oddziałami węgierskiego pospolitego ruszenia, tzw. grupą gen. Attemsa, oczyszczano teren z rosyjskiej konnicy. Działania te prowadzone od 6 do 11 października 1914 r. doprowadziły do wyparcia wroga oraz zahamowania masowej ucieczki ludności cywilnej z północnych Węgier.

 Młody Stawski zdobywał w tych walkach swoje pierwsze doświadczenia bojowe. Później, brał udział w ciężkich bojach toczonych przez legionistów w Karpatach, już na terenie Galicji, pod Rafajłową, Zieloną, Nadwórną i Mołotkowem. W styczniu 1915 r. przeniesiono go do kompanii zwanej huculską, formowanej od grudnia 1914 r. z licznie napływających lokalnych ochotników. Kolejny dowódca tegoż oddziału por. Stanisław Klimecki (w II RP prezydent Krakowa), związany był z Podgórzem, gdzie w 1904 r. zdawał maturę. Jak się można domyślać zapewne dobrze znał młodego Stawskiego, którego prawdopodobnie ściągnął do siebie na podoficera.

 Stawski otrzymawszy nominację na kaprala przeszedł z huculską kampanią ciężkie walki m.in. pod Tłumaczem, Kołomyją, Stanisławowem i pod Czerniowcami nad Prutem. Huculi świetnie sprawdzali się w walce, zwłaszcza w służbie patrolowej i na ubezpieczeniach. Niestety, z powodu niechęci czynników austriackich nie udało się władzom legionowym w pełni wykorzystać potencjału mobilizacyjnego tradycyjnie przyjaznej Polakom i lgnącej do służby w Legionach ludności huculskiej. Austriacy widzieli Hucułów raczej w oddziałach ukraińskich, albo bezpośrednio w CK Armii. Nic więc dziwnego, że dowództwo Legionów starało się zacierać odrębność kompanii i obecność lokalnej karpackiej ludności etnicznej w etatach II Brygady, którą  formalnie powołano dopiero 8 maja 1915 r.

 12 maja 1915 r., w czasie walk nad Prutem, dowódca kompanii por. Klimecki dostał się do niewoli rosyjskiej. Oddział prawdopodobnie przestał wtedy ostatecznie istnieć jako odrębna jednostka. Stawskiego trzy dni później przydzielono do 2. szwadronu kawalerii legionowej, pod dowództwem legendarnego rotmistrza Zbigniewa Dunina-Wąsowicza. 

 Trafienie do ułanów było zapewne spełnieniem marzeń młodzieńca. Służbę w kawalerii tradycyjnie traktowano w Wojsku Polskim jako szczególny przywilej. Wielu chciało go dostąpić, nawet rezygnując z posiadanego dotychczas stopnia wojskowego. Tak też było z młodym Stawskim, który złożywszy przysługujący mu w kompanii huculskiej stopień kaprala, musiał zaczynać w nowej formacji jako zwykły ułan. 

 Dowódca 2. szwadronu – Zbigniew Dunin Wąsowicz, został wkrótce awansowany na komendanta nowo sformowanego dywizjonu ułanów zwanego potem Karpackim, w skład którego wchodziły szwadrony drugi i trzeci. Niestety, niedługo potem, 13 czerwca 1915 r., rotmistrz poległ w słynnej i dramatycznej szarży pod Rokitną, w której zginęło lub zostało rannych większość ludzi ze stanu 2. szwadronu. Dokładnie na 71 ułanów, zginęło 16, zaś rannych zostało 30. Koni ubito 24, zraniono 22. Straty byłyby jeszcze większe, gdyby rotmistrz nie skierował tuż przed atakiem 9 osób na boczny patrol, ratując ich przed rzezią, którą przygotowała polskim ułanom koncepcja austriackiego sztabowca. Wieść o tym dramacie obiegła i zelektryzowała na długi czas całe społeczeństwo polskie.

 Stawski, nie brał udziału w tragicznej szarży. Być może odbywał dopiero coś w rodzaju służby przygotowawczej. Możemy się jedynie domyślać, że jako „świeżo upieczonego” ułana, z miesięcznym zaledwie stażem, nie skierowano go do ataku na umocnione pozycje rosyjskiej piechoty, gdzie drugi szwadron został praktycznie wybity, zaś trzeci ocalał jedynie dzięki temu, że dowódca dywizjonu nie skierował go, podobnie jak 9-osobowy oddziałek Rostworowskiego, bezpośrednio do akcji.

 Stawski w szeregach 2. szwadronu przeszedł kampanię besarabską i wołyńską 1915 r. Wkrótce doceniono go awansując na patrolowego. 25 marca 1916 r. trafił do Sztabu 2. Pułku Ułanów, gdzie prawdopodobnie służył jako łącznik, względnie członek ochrony. 

 Po rozwiązaniu Legionów przez państwa centralne i utworzeniu Polskiego Korpusu Posiłkowego, Stawski został skierowany do żandarmerii otrzymując stopień tytularnego kaprala. Służy tam pod dowództwem rtm. Okułowicza aż do 15 lutego 1918 r., gdy polskie oddziały dotychczas wierne Austriakom, zbuntowały się na wieść o krzywdzących Polskę porozumieniach brzeskich zawartych przez państwa centralne z Ukraińcami. Stawski został ujęty w czasie przedzierania się przez linię frontu pod Rarańczą, gdy parto na wschód próbując połączyć się z polskimi formacjami w armii rosyjskiej. Aresztowano go i internowano. Podobny los spotkał jego kolegów, gdyż polska żandarmeria znajdując się dość daleko od linii frontu nie zdołała się przebić i została ogarnięta przez nieprzyjaciela.

 Stawski trafił do obozu internowania w Saldobosz, na Węgrzech, gdzie przebywał w 3 baraku. Po pewnym czasie, jako poddanego austriackiego rodem z Galicji, wcielono go bezpośrednio do CK Armii i odesłano na front włoski. W sierpniu 1918 r. zdezerterował w miejscowości Udine udając się do Warszawy. Tam zaciągnął się do istniejącej jeszcze Polskiej Siły Zbrojnej, gdzie służył do rozpadnięcia się monarchii Austro-Węgierskiej.

 4 listopada 1918 r. wcielono go jako ochotnika do Żandarmerii Wojskowej przy Dowództwie Okręgu Generalnego Kraków. 3 lutego 1919 r. został przeniesiony do Ekspozytury Żandarmerii Polowej w Białymstoku. Jako żandarm brał udział w walkach z bolszewikami. Uczestniczył m.in. w odwrocie polskich wojsk spod Bobrujska, gdzie został kontuzjowany.  Gwałtowny podmuch powietrza spowodowany eksplozją doprowadził do czasowego paraliżu lewej strony ciała, który ustąpił dopiero po pewnym czasie, dzięki wysiłkom rehabilitacyjnym. 

 Z Bobrujska oddział żandarmerii, w którym służył Stawski, dowodzony przez słynnego rtm. Stanisława Sitka (w okresie międzywojennym szefa Centrum Wyszkolenia Żandarmerii, zamordowanego w 1940 r. przez Sowietów w Twerze i pochowanego w Miednoje) cofał się wraz z polskim frontem aż pod Warszawę. Służba w tym okresie była szczególnie trudna. Odwrót pod naporem wroga zawsze sprzyja powstawaniu wśród żołnierzy różnego rodzaju negatywnych zjawisk, jak dezercja, łazikowanie, upadek ducha i demoralizacja, którym to żandarmeria musi przeciwdziałać. O wiele łatwiej było w czasie kontrofensywy, gdy morale rosły w miarę wypierania wroga z granic Ojczyzny. 

 Po zawieszeniu broni z bolszewikami, w październiku 1920 r., oddział, w którym służył, stacjonował na linii demarkacyjnej w rejonie miejscowości Stołpce na Nowogródczyźnie. Później przeniesiony został do Baranowicz. 1 kwietnia 1921 r., już po podpisaniu traktatu pokojowego, Stawskiego w uznaniu zasług, mianowano podoficerem zawodowym w stopniu wachmistrza. Dawało mu to podstawy do pozostania w wojsku na stałe, jednak 6 lutego 1922 r., już w okresie demobilizacji, został na własną prośbę bezterminowo urlopowany, przechodząc do cywila.

 Za udział w walkach podano go do odznaczenia krzyżem Orderu Virtuti Militari, który jednak nie został mu przyznany. Otrzymał natomiast od państwa przydział działki ziemi, z czego jednak, prawdopodobnie nie widząc swej przyszłości w rolnictwie, nie skorzystał. Wrócił do pracy w górnictwie naftowym. Ta gwałtownie rozwijająca się dziedzina przemysłu potrzebowała fachowców i dawała dobre perspektywy na przyszłość.

 23 listopada 1929 r. ożenił się z młodszą od siebie o osiem lat Karoliną Czoch. Ślub odbył się w Bieczu, gdzie przyrodni brat żony, Andrzej Piękoś, prowadził restaurację. Małżeństwo mieszkało początkowo w budynku należącym do kopalni nafty  w miejscowości Potok kolo Krosna, później przeprowadzili się do wyremontowanego domu rodziców Karoliny w tej samej miejscowości. W domu tym Ludwik prowadził, niewielki punkt sprzedaży wyrobów tytoniowych, tzw. trafikę, dającą dodatkowe źródło dochodu obok pracy zawodowej. 

 W tej ostatniej stale się rozwijał dochodząc do funkcji dozorcy ruchu i kierownika kopalni nafty w miejscowości Potok. Przed wybuchem wojny 1939 r. kierował magazynem rafinerii w Jedliczu. Do dzisiaj pozostały po nim fotografie dokumentujące, jak pracowali w okresie międzywojennym nafciarze, czerpiąc surowiec ze złóż, które dziś w sposób nowoczesny eksploatowane są przez PKN Orlen. 

 Stawski, po przejściu do życia cywilnego, uczestniczył czynnie także w działalności kombatanckiej. Brał udział w życiu Związku Legionistów w Borysławiu, później w Krośnie. W końcu, osiadłszy się na stałe w miejscowości Potok, założył, wspólnie z niejakim Ablewiczem, koło Związku byłych Legionistów w Jedliczu. 8 sierpnia 1926 r. uczestniczył w V Zjeździe byłych Legionistów w Kielcach. Zaś 11 listopada 1928 r. był członkiem krośnieńskiej delegacji Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny uczestniczącej w uroczystościach w Warszawie.

 Zarządzeniem Prezydenta RP z 17 września 1932 r. został odznaczony Krzyżem Niepodległości, zaś 15 listopada 1933 r. została mu przyznana Odznaka Pamiątkowa Więźniów Ideowych z lat 1914 – 1921, przysługująca mu w związku z pobytem w 1918 r. w obozie internowania w Saldobosz.

 Zmarł 20 lipca 1940 r. na suchoty wynikłe z przeziębienia grypy. Pochowano go na cmentarzu w Jedliczu. Pozostawił po sobie żonę Karolinę i kilkuletnią córeczkę Izabelę. Córka przez całe życie tęskniła za Ojcem, który osierocił ją tak wcześnie. Po latach zachęcając autora do spisania jego losów, wyraziła nadzieję i pragnienie, aby historia jego życia pomogła polskiej młodzieży, zwłaszcza tej z okolic Krosna, kształtować swój charakter przykładem służby Ojczyźnie, jaki pozostawił po sobie. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.

 Ilustracje ze zbiorów Izabeli Urbanek:

 1. Rodzeństwo Stawskich. Ludwik prawdopodobnie pierwszy od prawej w mundurku gimnazjalnym.

2. Unikatowe zdjęcie wykonane najprawdopodobniej przez Ludwika Stawskiego aparatem fotograficznym wiedeńskiej firmy Lechner. Przedstawia spotkanie komendanta I Brygady, Józefa Piłsudskiego z komendantem Legionów – gen. Karolem Tyrzaską-Durskim. Prawdopodobnie Wołyń 1915 r.

3. Ludwik Stawski (drugi od lewej), Gustaw Stachowicz (w środku) oraz inni żołnierze narodowości polskiej służący w CK Armii. Zdjęcie wykonane w czerwcu 1918 r. po zwolnieniu Stawskiego z obozu internowania w Saldobosz.

4. Pamiątkowe zdjęcie grupy polskich żandarmów wykonane w Sokółce, w maju 1919 r. Ludwik Stawski pierwszy od prawej.

5. Ludwik Stawski w mundurze wachmistrza. W żandarmerii, jako formacji elitarnej, dużą wagę przykładano do starannego umundurowania.

6. Pamiątkowe zdjęcie wykonane podczas stacjonowania w Baranowiczach w lutym 1921 r. Wachmistrz Stawski pierwszy od prawej.

7. Pierwszy od lewej stoi Ludwik Stawski. W głębi panorama z szybami wiertniczymi.

8. Robotnicy naftowi przy szybie wiertniczym.

9. Ludwik Stawski w biurze magazynu rafinerii w Jedliczu.

10. Kondukt pogrzebowy odprowadzający doczesne szczątki Ludwika Stawskiego na cmentarz w Jedliczu. Za trumną wdowa Karolina z córką Izabelą. Lipiec 1940 r. 


 

Dzisiaj stronę odwiedziło już 15 odwiedzający (22 wejścia) tutaj!
 
Dane kontaktowe
Honorowy Prezes 695414995 Prezes 504210661 Wiceprezes 516175040 Sekretarz 609192007 Skarbnik 505873771 Członek zarządu 695608476 Członek zarządu 508585708 Administrator 601954520
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja